Słowa,
które rozpoczynają tegoroczny Adwent, pochodzą z księgi proroka
Izajasza. Brzmią one: Tyś,
Panie, naszym Ojcem, "Odkupiciel nasz" to Twoje imię
odwieczne.
I chociaż po tych słowach padają kolejne piękne zdania, zachęcam
i proszę, by zatrzymać się przy tym jednym wersie. Nie idźmy
dalej. W każdym razie, nie idźmy dalej zbyt szybko.
Co to znaczy
„Odkupiciel”? Czy nie jest to ktoś, kto odkupuje i kto
odzyskuje? Odkupiona może być taka osoba, która uprzednio była
sprzedana lub poddana. No to przejdźmy natychmiast do sedna:
człowiek jest poddany grzechowi i śmierci. Człowiek podlega
grzechowi i śmierci, i wszelkim przejawom tych mrocznych
rzeczywistości, z których wystarczy wymienić: lęk, gniew, duchową
jałowość i całą gamę negatywnych jakości, które kąsają
serce. Od tego pragnie nas uwolnić Bóg.
Ktoś zapyta: „To czemu
nie odkupuje od razu? Czemu tego nie czuję?”. To tak jakby chory
na jakąś chorobę człowiek, żalił się: „Czemu lekarz mnie nie
leczy?” Zanim lekarz zacznie leczyć, trzeba się do niego wybrać.
Zanim Bóg odkupi, trzeba do Niego się zwrócić. Zanim się
człowiek do Niego zwróci, trzeba uczciwie odpowiedzieć sobie na
pytanie: Czy jestem poddany czemuś lub komuś? Czy jestem
uzależniony od czegoś lub kogoś? Czy jestem wolny, czy niewolny?
Adwent służy temu, żeby dać sobie czas, by móc wsłuchać się w
swoje serce. Ono, gdy zacznie mówić, wyrazi także tęsknotę, by
móc doświadczyć miłości prawdziwej, a to z kolei pomoże
wzbudzić w sercu postawę oczekiwania na wcielenie się Boga Żywego.
Jego wcielenie się w nasze życie, może być pierwszym aktem
odkupienia.
O. Wojciech Kowalski SJ